W mediach coraz częściej słyszymy slogan „czterdzieści to nowe dwadzieścia”. O takim tytule w 2009 roku powstał film obyczajowy. Sama fabuła przeszła bez większego echa, jednak tytuł stał się niemal sloganem naszych czasów. O co chodzi? Czy czterdziestolatkowie powinni dążyć do „bycia” dwudziestolatkami? A może powinniśmy wybrać z tego sloganu to co najlepsze?
„Czterdzieści to nowe dwadzieścia” czyli czy wiek to tylko subiektywne odczucie?
Ludzie w różnych kulturach, różnie podchodzą do swojego wieku. W niektórych społeczeństwach, ludzie nie zapisują, nie śledzą, a tym bardziej nie obchodzą swoich urodzin. Jak słusznie zauważa Galanty Miller, publicysta z Huffington Post, data urodzenia nie wyznacza kursu życia, a w rzeczywistości nawet biologia jest tutaj niekonsekwentna. Są przecież dojrzali dwudziestolatkowie, którzy mają pracę na pełen etat oraz rodzinę. Są też tacy czterdziestolatkowie, którzy wciąż żyją jak wydaje się – powinni żyć dwudziestolatkowie – czyli imprezują, wciąż studiują i mieszkają z rodzicami. Biologia także nie jest sprawiedliwa.
Poza genetycznymi skłonnościami do starzenia się, są przecież jeszcze choroby, które dotykają niektórych dwudziestolatków, ale nie dotyczą wielu czterdziestolatków. Publicysta podkreśla, że myślenie o tym, ile mamy lat automatycznie osadza nas w określonych ramach: dwudziestolatkowie nie myślą o swoim zdrowiu, a trzydziestolatkowi już powinni zacząć. Dwudziestoletnim mężczyznom nie wypada umawiać się z czterdziestoletnimi kobietami, za to trzydziestoletnie kobiety „mogą” już umawiać się z czterdziestolatkami. Przykłady można mnożyć, a rzeczywistość bywa różna. Wiek trochę inaczej wyznaczał ramy kilkadziesiąt lat temu, kiedy najczęściej zarówno społeczna jak i ekonomiczna presja pchała ludzi do przodu i powodowała, że poprzez przechodzenie pewnych etapów życia, rzeczywiście można było powiedzieć o pewnych typowych zachowaniach lub cechach wyglądu dwudziestolatka, trzydziestolatka albo czterdziestolatka.
Wyglądać jak dwudziestolatka, czuć się jak czterdziestolatka!
Pamiętacie serial „Czterdziestolatek”? Dziś patrzymy na tą produkcję telewizyjną i wydaje nam się, że na ekranach widzimy bardziej pięćdziesięciolatków albo nawet sześćdziesięciolatków. Trudno powiedzieć czy to ówczesne fryzury i makijaże powodowały takie wrażenie czy też naprawdę jeszcze czterdzieści lat temu ludzie szybciej się starzeli. Zdecydowanie, ludzie dziś wyglądają młodziej – i to nie w szczególe, ale generalnie. Dzisiejsi czterdziestolatkowie często dbają o swoje ciała i dążą do tego, żeby długo zachować formę i młody wygląd. Jest to zdecydowanie zaleta podążania za młodością, choć jedynie pod warunkiem zachowania zdrowego rozsądku i robienia tego głównie z myślą o swoim zdrowiu o dobrym samopoczuciu.
A jakie zagrożenia znajdują się pod hasłem „Czterdzieści to nowe dwadzieścia”? Psycholog kliniczny z Charlottesville w Wirginii, dr Meg Jay twierdzi, że propagowanie tego hasła powoduje, że dzisiejsi dwudziestolatkowie stają się bierni, zakładając, że mają jeszcze dużo czasu aby budować karierę lub relacje partnerskie. Ten sposób myślenia powoduje, że dwudziestolatkowie okradani są z pewnego dobrego „pośpiechu” oraz ambicji, czyli siłą rzeczy wiele tracą z czasu, który najczęściej wykorzystywany jest do budowania własnej pozycji oraz tożsamości. Psycholog podkreśla jak ważny jest czas pomiędzy dwudziestym a trzydziestym rokiem życia, który nie może zostać przespany, bo negatywnie wpłynie na resztę życia.
Żyjemy w czasach, które stwarzają nam wiele możliwości. Możemy wyglądać bardzo młodo, a jednocześnie rozwijać się na wielu polach życia. Wszystko zależy od nas i od naszej decyzji ile będzie w nas dwudziestolatka, a ile czterdziestolatka.